Smutek

Smutek naturalnie pojawia się po stracie lub niepowodzeniu w obszarze dla nas ważnym (np. po śmierci bliskiego, utracie pracy, rozpadzie związku). Ale może się też pojawić, gdy uświadamiamy sobie rozbieżność między życiem realnym a wyobrażonym – wtedy często towarzyszy mu złość. Smutek można potraktować, jako rodzaj komunikatu, że możemy potrzebować czasu, by przepracować stratę albo niepowodzenie. Danie sobie przestrzeni, by zrozumieć utrata którego elementu jest dla nas najbardziej bolesna, daje szanse by w przyszłości inaczej postąpić. Np. przyjrzenie się co poszło nie tak w ostatnim związku, zwiększa szanse na to, by zbudować lepszą relację w przyszłości.

Smutek jest też sygnałem dla innych, że potrzebujemy wsparcia. Jako istoty społeczne, czasami potrzebujemy pomocy, by wrócić do równowagi. A oznaki smutku naturalnie zbliżają nas do siebie.

Łatwo zapomnieć o tej adaptacyjnej (chciałoby się rzec „socjalizacyjnej”) funkcji smutku, gdy zabarwia on całe nasze życie. Depresja jest skrają postacią/skrajnym nasileniem tej emocji.

Źródło: „Transdiagnostyczna terapia poznawczo-behawioralna zaburzeń emocjonalnych” D. H Barlow i inni

„Terapia dialektyczno-behawioralna (DBT). Trening umiejętności” M. Linehan

Podróż po emocjach: przystanek pierwszy

Bardzo często spotykamy się z potrzebą pacjentów dotyczącą „pozbycia się” jakiejś emocji. Niektórzy mówią: „Nie chcę już się tak bać”, „Nie wytrzymam już dłużej tego smutku”, „Nie mogę się tak złościć”, „Nie da się żyć z takim poczuciem winy”.

Myślę, że warto pójść tym tropem. Bowiem odczuwanie silnych emocji może być niewygodne dla danego człowieka. Każdy z nas w różnych chwilach swojego życia może odczuwać przez jakiś czas trochę większe nasilenie złości, smutku, lęku lub poczucia winy. Emocje te są reakcją na zaistniałą sytuację – a właściwie sytuacje te rezonują w nas w określony sposób. Nie znaczy to jednak, że mamy do czynienia z zaburzeniem emocjonalnym.  W najbliższym czasie zaproszę Państwa na wycieczkę po krainie emocji. Dzisiaj jednak chciałabym na chwilę zatrzymać się na kilku cechach, które powtarzają się w zaburzeniach emocjonalnych. Mówiąc o zaburzeniu emocjonalnym mam na myśli całą grupę różnych diagnoz, których wspólnym mianownikiem jest trudność w tolerowaniu pewnych fragmentów przeżywania (np. zaburzenia lękowymi, nastroju, PTSD, zaburzenia odżywiania, zachowania autoagresywne,  unikowe rysy osobowości). Jest to sposób patrzenia na emocje prezentowany m.in. przez D. Barlow w „Transdiagnostycznej terapii poznawczo-behawioralnej zaburzeń emocjonalnych”.

A wracając do cech:

 

Po pierwsze: częste silne emocje

Jest to związane z biologicznie uwarunkowaną wrażliwością emocjonalną (niektórzy tak po prostu mają, że doświadczają bardziej intensywnych emocji w odpowiedzi na różne sytuacja życiowe). W tym punkcie kluczowa jest jednak reakcja na te emocje – nie wszyscy uważają, że takie przeżywanie jest przytłaczające i zakłóca funkcjonowanie. W ten sposób przechodzimy do:

po drugie: negatywna reakcja na emocje

Osoby, które cierpią na jakiekolwiek zaburzenie emocjonalne najczęściej negatywnie myślą o swoich emocjach. Bywają surowi dla siebie  związku z tym, że reagują w określony sposób („Nie powinnam się tak czuć”, „Jestem słaba, skoro to mnie aż tak bardzo denerwuje”). Często mają przekonanie, że silne emocje wiążą się z negatywnymi konsekwencjami („Jeśli będę smutna, to wszyscy mnie opuszczą”, „Jeśli pozwolę sobie na smutek, to nie będę potrafiła później przestać się smucić”, „Jeśli zobaczą, że się boję, to mnie  wyśmieją”).

Co ciekawe, również „pozytywne emocje” mogą budzić negatywne przekonania („Jeśli będę się teraz cieszyć związkiem, to tym bardziej będzie bolało, gdy się rozstaniemy”).

Po trzecie: unikanie emocji

Jest to logiczna  konsekwencja negatywnego postrzegania własnych emocji – staram się unikać tego, co oceniam jako nie-OK. Wpadamy jednak wtedy w pułapkę unikania. Próby odsunięcia od siebie emocji na krótką metę poprawiają samopoczucie, ale długofalowo przyczyniają się do częstszego przeżywania jeszcze silniejszych emocji. W dodatku wycofywanie się z różnych zajęć, by nie czuć określonych emocji, bardzo ogranicza nasze życie. Coraz trudniej jest czerpać radość z codziennych zajęć.

 

 

Autor: Elżbieta Wojnar-Mróz

Źródło: D. Barlow ” Transdiagnostyczna terapia poznawczo-behawioralna zaburzeń emocjonalnych”

Kartka z kalendarza pacjenta z depresją

Ponieważ przez kilka tygodni będziemy pochylać się nad tematyką depresji, przypominamy jak wygląda życie z depresją z perspektywy pacjenta.

„Byłam zdrową, roześmianą, bardzo wesołą, optymistycznie nastawioną do świata i ludzi osobą. Różne koleje losu spowodowały, że zachorowałam na depresję. Od tego momentu wszystko się zmieniło.

Świat z kolorowego stał się szaro-czarny. Dni są najczęściej tej samej barwy, nawet wtedy, kiedy świeci słońce. Mimo to, że oczy to widzą, to w duszy i w sercu jest „czarno”. Nic tak naprawdę nie cieszy, nie sprawia radości – takiej prawdziwej, dziecięcej (a wcześniej tak właśnie było). Nie mówiąc już o odczuwaniu czegoś, co ma na imię – SZCZĘŚCIE! Nie wiem, co znaczy teraz być szczęśliwą. Najczęściej nie widzę żadnego światełka w tunelu, którym jest ta straszna choroba.

To, co kiedyś sprawiało radość (oglądanie filmów, kabaretów, czytanie książek itp.), teraz drażni, denerwuje, po prostu wkurza. Trudno jest się skupić, skoncentrować. Obserwując ludzi, którzy się śmieją z byle czego, zastanawiam się, co ich tak śmieszy. Żyję w jakimś innym świecie, innym wymiarze – mimo że tego nie chcę, to jest. Do tego ten straszny smutek i cały ocean łez. Ile razy ciesze się, że dzień minął i zapada noc… Można wtedy zasnąć i nie myśleć… Prócz tego straszny lęk, strach, obawa – czasami przed wszystkim.

Tej choroby, tego co się dzieje ze mną, tak naprawdę prawie nikt nie rozumie. Irytują i bardzo bolą słowa: „weź się w garść”, „zrób coś ze sobą”, „weź się wreszcie za siebie”, „musisz to czy tamto”. To działa jak przysłowiowa płachta na byka. Pogrąża jeszcze bardziej, sprawia ból…

To przecież nie dzieje się tak dlatego, że tak właśnie chcę. Wręcz przeciwnie – dzieje się to, czego nie chce, czego nienawidzę, wbrew mnie! Nienawidzę siebie za to!

Zrobię wszystko, żeby wyzdrowieć, ale ta choroba jest silniejsza ode mnie i nie daje za wygraną. Ile razy sięgam dna, z którego nie mam siły się odbić; czuję, że tonę. Ile razy nie ma człowieka bliskiego, który podałby pomocną dłoń i nie ma nadziei na wyzdrowienie… Człowiek traci poczucie własnej wartości, czuje się nikim. Czuję się nikomu niepotrzebna, bezwartościowa, głupia, odrzucona, opuszczona… często czuję się jak miotła, którą można pozamiatać podłogę… jak zużyta szmata, którą można wytrzeć stary grat…

Czego oczekuję od bliskich mi osób? Może by poszerzyli, pogłębili swoją wiedzę o tej chorobie i żeby starali się zrozumieć. Żeby wspierali, czasem tylko wysłuchali, potrafili dać wiele dobroci, ciepła, miłości i wlali otuchę; potrafili przytulić i może czasem, jak małe dziecko, pogłaskali po głowie.

… W czasie trwania tej choroby bardzo trudno i znaleźć tzw. odskocznię. Ale trzeba szukać czegoś, co sprawi choć trochę radości, pomoże uciec od atakujących, natarczywych myśli. W moim przypadku dobrze sprawdza się układanie puzzli – małych tekturowych kwadracików, w świat których uciekam, układając z nich obrazy. Czasami słucham muzyki z internetu – odnajduje stare piosenki, które kiedyś lubiłam. Czasami pomaga rozmowa przez telefon z kimś, kogo się lubi, ceni albo spotkanie z koleżanką gdzieś na kawie, „wyprawa”do centrum handlowego, pochodzenie po sklepach. Powoli zaczęłam oglądać coś w telewizji: dwa seriale, które lubię i dwa, trzy programy rozrywkowe. Ciągle trudno jest mi przeczytać całą książkę. Praca, obowiązki zawodowe są dla mnie też formą terapii.

Wtedy, gdy czas na to pozwala odwiedzam dzieci w przedszkolu w formie wolontariatu. Zabawa i rozmowa z nimi to dla mnie jedyna realna przyjemność.

I tak na koniec: kiedy po wielu zmianach leków i zmianach w ich dawkowaniu nie czuć poprawy, traci się zupełnie nadzieję na wyzdrowienie. Na to, że kiedyś jeszcze będzie dobrze. Tak jak było.”

 

Ewa, 53 lata

Ta strona używa ciasteczek (cookies) dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close