Podróż po emocjach: przystanek pierwszy

Bardzo często spotykamy się z potrzebą pacjentów dotyczącą „pozbycia się” jakiejś emocji. Niektórzy mówią: „Nie chcę już się tak bać”, „Nie wytrzymam już dłużej tego smutku”, „Nie mogę się tak złościć”, „Nie da się żyć z takim poczuciem winy”.

Myślę, że warto pójść tym tropem. Bowiem odczuwanie silnych emocji może być niewygodne dla danego człowieka. Każdy z nas w różnych chwilach swojego życia może odczuwać przez jakiś czas trochę większe nasilenie złości, smutku, lęku lub poczucia winy. Emocje te są reakcją na zaistniałą sytuację – a właściwie sytuacje te rezonują w nas w określony sposób. Nie znaczy to jednak, że mamy do czynienia z zaburzeniem emocjonalnym.  W najbliższym czasie zaproszę Państwa na wycieczkę po krainie emocji. Dzisiaj jednak chciałabym na chwilę zatrzymać się na kilku cechach, które powtarzają się w zaburzeniach emocjonalnych. Mówiąc o zaburzeniu emocjonalnym mam na myśli całą grupę różnych diagnoz, których wspólnym mianownikiem jest trudność w tolerowaniu pewnych fragmentów przeżywania (np. zaburzenia lękowymi, nastroju, PTSD, zaburzenia odżywiania, zachowania autoagresywne,  unikowe rysy osobowości). Jest to sposób patrzenia na emocje prezentowany m.in. przez D. Barlow w „Transdiagnostycznej terapii poznawczo-behawioralnej zaburzeń emocjonalnych”.

A wracając do cech:

 

Po pierwsze: częste silne emocje

Jest to związane z biologicznie uwarunkowaną wrażliwością emocjonalną (niektórzy tak po prostu mają, że doświadczają bardziej intensywnych emocji w odpowiedzi na różne sytuacja życiowe). W tym punkcie kluczowa jest jednak reakcja na te emocje – nie wszyscy uważają, że takie przeżywanie jest przytłaczające i zakłóca funkcjonowanie. W ten sposób przechodzimy do:

po drugie: negatywna reakcja na emocje

Osoby, które cierpią na jakiekolwiek zaburzenie emocjonalne najczęściej negatywnie myślą o swoich emocjach. Bywają surowi dla siebie  związku z tym, że reagują w określony sposób („Nie powinnam się tak czuć”, „Jestem słaba, skoro to mnie aż tak bardzo denerwuje”). Często mają przekonanie, że silne emocje wiążą się z negatywnymi konsekwencjami („Jeśli będę smutna, to wszyscy mnie opuszczą”, „Jeśli pozwolę sobie na smutek, to nie będę potrafiła później przestać się smucić”, „Jeśli zobaczą, że się boję, to mnie  wyśmieją”).

Co ciekawe, również „pozytywne emocje” mogą budzić negatywne przekonania („Jeśli będę się teraz cieszyć związkiem, to tym bardziej będzie bolało, gdy się rozstaniemy”).

Po trzecie: unikanie emocji

Jest to logiczna  konsekwencja negatywnego postrzegania własnych emocji – staram się unikać tego, co oceniam jako nie-OK. Wpadamy jednak wtedy w pułapkę unikania. Próby odsunięcia od siebie emocji na krótką metę poprawiają samopoczucie, ale długofalowo przyczyniają się do częstszego przeżywania jeszcze silniejszych emocji. W dodatku wycofywanie się z różnych zajęć, by nie czuć określonych emocji, bardzo ogranicza nasze życie. Coraz trudniej jest czerpać radość z codziennych zajęć.

 

 

Autor: Elżbieta Wojnar-Mróz

Źródło: D. Barlow ” Transdiagnostyczna terapia poznawczo-behawioralna zaburzeń emocjonalnych”

incoKids

Współczesność stawia wiele wyzwań przed nami – niezależnie od tego ile mamy lat. Badania pokazują, że coraz większa ilość dzieci i młodzieży potrzebuje pomocy specjalistów. Coraz to nowe wyzwania stają też przez rodzicami w sferze wychowania. Często pada pytanie o to, jak budować zdrową relację z dzieckiem z równoczesnym zachowaniem odpowiednich granic. Jak w tym codziennym pędzie budować relacje interpersonalne? Jak dbać o siebie? Jak radzić sobie z kolejnymi trudnościami, które nas spotykają? Część tych pytań jest uniwersalna – niezależnie od tego w jakim jesteśmy wieku.

Odpowiadając dlatego na Państwa potrzeby, dążyliśmy do stworzenia zespołu terapeutycznego specjalizującego się w pracy z dziećmi i młodzieżą. Istotne dla nas było, by specjaliści Ci mogli wesprzeć zarówno dzieci jak i rodziców, oraz by odbywało się to w różnych formach. Dlatego też powstało incoKids (https://www.incokids.pl/ ). Część Incognito CTPB, która specjalizuje się w terapii dzieci i młodzieży. Oprócz indywidualnych spotkań terapeutycznych, istnieje możliwość uczestniczenia w warsztatach albo seminariach poruszających m.in. kwestie związane z wychowaniem dzieci, budowaniem ich poczucia własnej wartości, komunikacją z potomstwem.

Emocjonalna hemofilia – kilka dalszych słów o borderline

Wyobraźmy sobie, że życie przypomina przejażdżkę emocjonalną kolejką górską, nieprowadzącą do żadnego konkretnego celu. Tak 16najczęściej doświadczają zmian emocjonalnych pacjenci z BPD. Z kolei ich bliscy mogą postrzegać tą wyprawę jako szaloną, beznadziejną a czasem nawet frustrującą. Cierpienie odczuwane przez osoby z BPD i ich bliscy jest nieustannym elementem ich przeżywania. I na tym emocjonalnym aspekcie osobowości borderline chciałabym dzisiaj się skupić.

Pacjenci z borderline często prowokowani się do niekontrolowanych wybuchów wściekłości przeciwko tym, których najbardziej kochają. Czują pustkę i bezsilność, a ich tożsamość jest rozszczepiana przez głębokie sprzeczności emocjonalne. Zmiany nastroju następują szybko i gwałtowanie, strącając osobę z BPD z wyżyn radości ku odchłaniom depresji. W jednej chwili człowiek jest pełen złości, a w następnej spokoju – często nawet nie wie, co spowodowało zmianę. Niezdolność zrozumienia źródeł takiego epizodu wywołuje jeszcze większą nienawiść do siebie i depresję.

Osobom z BPD trudno jest zatamować gwałtowny strumień uczuć. Ukłuj delikatną „skórę” osoby z BPD, a wykrwawi się emocjonalnie na śmierć. Dłuższe epizody zadowolenia są obce tym pacjentom. Z kolei chroniczna pustka tak bardzo wyczerpuje, że człowiek zrobi wszystko, byle tylko od niej uciec. Dlatego schwytani w potrzask złego samopoczucia pacjenci są skłonni do licznych impulsywnych, autodestrukcyjnych działań (np. ciągi alkoholowe, narkotykowe, napady obżarstwa, przypadkowe kontakty seksualne, samookaleczanie się, szaleństwa hazardowe lub zakupowe). Czasami w tym momencie pojawiają się próby samobójcze – często nie są one wyrazem pragnienia śmierci, ale dążeniem do poczucia i potwierdzenia, że żyją. Tak dojmujące jest uczucie pustki.

Autorzy przytaczają wypowiedź jednej z pacjentek: „Nie znoszę tego, jak się czuję. Gdy myślę o samobójstwie, wydaje mi się tak kuszące(…). Czasem to jedyna rzecz, która ma dla mnie sens. Ciężko jest nie chcieć wyrządzić sobie krzywdy. Myślę sobie wtedy, że jeśli się zranię, strach i cierpienie znikną.”

Główną cechą zaburzenia z pogranicza jest brak podstawowego poczucia własnej tożsamości. Pacjenci mają problem z opisaniem siebie – kreślą niejasny lub sprzeczny obraz siebie. Aby przezwyciężyć ten mglisty i w głównej mierze negatywny obraz siebie, zachowują się jak aktorzy – nieustannie poszukują „dobrych ról”, kompletnych „postaci”, które mogłyby im pomóc wypełnić pustkę w zakresie własnej tożsamości. Dlatego często dostosowują się do środowiska, sytuacji lub towarzyszących im osób. Powiecie, że wszyscy tak robimy, że to świadczy o naszej elastyczności i umiejętności odnalezienia się w różnych grupach. Jasne. Tylko, gdy ktoś nie ma BPD to nadal wie, kim jest, niezależnie od tego, że zachowuje się inaczej w obecności swojego przełożonego a inaczej przy bliskich, że przy swoich różnych partnerach życiowych raczej zachowuje się podobnie. Mówiąc w skrócie – wie, kim jest niezależnie od tego w jakim kontekście funkcjonuje. Pacjenci z BPD praktycznie „stają się” kontekstem.

Gdy walka o odnalezienie własnej tożsamości staje się nie do zniesienia, rozwiązaniem często wydaje się albo całkowita utrata tożsamości (gdy niczym kameleon upodabniają się do otoczenia) albo namiastka własnego ja osiągnięta za sprawą bólu lub odrętwienia (gdy impulsywnie sięgają po ekstatyczne doświadczenia, przeżywane za pomocą środków psychoaktywnych albo seksu).

Dzieciństwo pacjentów z borderline bywa opustoszałym pobojowiskiem, naznaczonym śladami obojętnych, odrzucających lub nieobecnych rodziców, niezaspokojonych potrzeb emocjonalnych i chronicznej przemocy. Wiele badań wskazuje na to, że wielu pacjentów z BPD doświadczało w przeszłości przemocy psychicznej, fizycznej lub seksualnej. Ponadto rodzice lub główni opiekunowie często dyskredytowali znaczenie ich przeżyć. Te niestabilne więzi rzutują na przebieg późniejszych związków – są one często krótkie i bardzo burzliwe. Jednego dnia osoba z BPD będzie próbować zdobyć mężczyznę lub kobietę by następnego dnia pozbyć się jego/jej z własnego życia. Długie relacje są zwykle pełne zawirowań, wybuchów wściekłości, fascynacji i podekscytowania.

 

Za tak dużymi wahaniami zarówno w aspekcie reakcji emocjonalnych, oceny siebie jako człowieka jak i zachowań względem ludzi, kryje się  czarno-biały świat osoby z BPD. Ale o tym za kilka dni…

Autor: Elżbieta Wojnar-Mróz

Źródło: „Nienawidzę Cię! Nie odchodź! Zrozumieć osobowość borderline” J. Kreisman, H. Straus

Jakie są konsekwencje niedowagi? Cz. 1

Utrzymywanie nieprawidłowo niskiej wagi ciała jest niezdrowe i szkodliwe. Powoduje to wiele negatywnych skutków dla funkcjonowania fizycznego, psychologicznego i społecznego. Wiedza o skutkach wynikających z niskiej wagi ciała pochodzi z wielu źródeł, w tym także badań na temat głodu i innych sytuacji związanych z niedoborem pożywienia, a także badań eksperymentalnych, w których ochotnicy stosowali rygorystyczną dietę przez długi czas. Wszystkie te źródła prowadza do spójnych wniosków, które zostały przedstawione poniżej.

Konsekwencje psychologiczne

  1. myślenie

Niedowaga wpływa na sposób myślenia. Mózg potrzebuje dużych dawek energii (tj. kalorii), by prawidłowo funkcjonować. W stanie niedowagi myślenie staje się sztywne, co sprawia, że bardzo trudno jest przenosić uwagę z jednego tematu na inny. Niełatwe staje się też podejmowanie decyzji.

Niemal zawsze pojawiają się zaburzenia koncentracji uwagi. Czasem ludzie tego nie zauważają, bo wkładają bardzo dużo wysiłku w to, by skupić się na tym, co robią. Ograniczenia w zakresie koncentracji uwagi wynikają częściowo z uporczywych myśli na temat jedzenia i odżywiania się (wtórnej konsekwencji niedojadania), które utrudniają skupienie się na innych kwestiach. Niektóre osoby mają nawet sny dotyczące jedzenia i odżywiania się.

Niemal stałe myślenie o jedzeniu i odżywianiu wpływa także na zachowanie. Niektóre osoby nabierają niezwykłego zainteresowania gotowanie, czytają przepisy kulinarne, oglądają programy telewizyjne na temat gotowania, same dużo gotują. Towarzyszy temu utrata zainteresowania innymi kwestiami. Wiele osób porzuca wcześniejsze zainteresowania i hobby.

  1. uczucia

Niedowaga w istotny sposób wpływa na nastrój. Jest on obniżonym a osoby z zaburzeniami mają tendencję do łatwego wpadania w złość, są rozdrażnione i poirytowane.

  1. zachowanie

Osoby z wyraźną niedowagą zmieniają swój sposób zachowania. Jeżeli niedowaga utrzymuje się przez dłuższy czas, zaczynają myśleć, że ich obecny stan – sposób myślenia, nastrój i zachowanie – odzwierciedla ich „osobowość”, podczas gdy ich prawdziwy charakter jest maskowany skutkami niskiej wagi ciała.

Jedną z najbardziej wyraźnych zmian w zachowaniu jest nasilenie cech „obsesyjnych”. Odnosi się to do sztywności i braku elastyczności w stosunku do posiadanych nawyków i rutyn. Niektóre osoby zaczynają przywiązywać bardzo dużą wagę do czystości i porządku. Towarzyszy temu trudność w podejmowaniu jakichkolwiek spontanicznych działań.

Obsesyjność jest szczególnie uderzająca w kontekście jedzenia. Osoby te mogą jeść w dziwaczny sposób, a posiłki przybierać formę drobnych „ceremonii”, które muszą być wykonywane w samotności. Niektórzy jedzą bardzo wolno, każdy kęs przeżuwają określoną ilość razy; inni jedzą w silnie zrytualizowany sposób (zawsze spożywają posiłek z tego samego talerza lub kroją jedzenia na bardzo drobne kawałeczki).

Gromadzenie przedmiotów to kolejna cecha, która może się pojawić. Występuje ona jednak tylko u niektórych pacjentów. Często ludzie nie są w stanie wyjaśnić, dlaczego zbierają różne przedmioty.

Konsekwencje społeczne

Niedowaga ma silny wpływ na funkcjonowanie społeczne. Pojawia się tendencja do skupiania się raczej na wewnętrznych procesach i na samym sobie. Procesy te są dodatkowo wzmacniane przez nasiloną potrzebę rutyny i przewidywalności oraz trudności w byciu spontanicznym. W konsekwencji osoby te wycofują się z życia społecznego i przyzwyczajają do takiego trybu życia.

Następuje też utrata popędu seksualnego (w wyniku zmian hormonalnych). To również może się przyczyniać do wycofania społecznego.

Źródło: Ch. G. Fairburn „Terapia poznawczo-behawioralna i zaburzenia odżywiania”

Kiedy przejadanie się staje się problemem?

Najpierw zaczynam myśleć o tym, czego ze względu na swoją dietę nie mogę zjeść. Chwilę później odczuwam silną potrzebę jedzenia. Jej zaspokojenie przynosi ulgę i daje ukojenie, wprawiając mnie w dobry nastrój. Jednak wkrótce nie mogę się opanować i zaczynam się objadać. Jem jak oszalała, aż czuję się  całkowicie pełna. Wówczas pojawia się ogromnie poczucie winy i złość na samą siebie”

„Napycham sobie usta tym, co wpadnie mi w ręce, czasem nawet nie przeżuwając. Wraz z bólem brzucha (…) pojawia się poczucie winy i przerażenie.”

Dla wielu osób napad objadania się jest czymś zupełnie niewinnym – zwykłym odstępstwem od diety, zwykłym brakiem umiaru. Jest jednak grupa osób, dla których jest to częściowa lub całkowita utrata kontroli nad jedzeniem. I aby mówić o napadowym objadaniu się (BED, binge eating disorder) muszą być spełnione dwie cechy:

  • ilość zjadanego pokarmu jest uważana za nadmierną (czasem postronny obserwator tego może nie zauważyć)
  • towarzyszy mu utrata kontroli.

Gdyby posłuchać osób borykających się z tym problemem, często wspominają o początkowym uczuciu przyjemności związanego ze smakiem i konsystencją jedzenia. Chwilę później pojawia się jednak obrzydzenie, gdy ilość zjadanego pokarmu jest coraz większa. Niektórzy mimo odczuwanej do siebie odrazy, nie potrafią przestać jeść.

Podczas epizodu objadania większość ludzi napycha sobie usta w bardzo szybkim tempie, niemal bez przeżuwania.

Ludzie często mówią, że w trakcie epizodu napadowego objadania się czują się w jak w transie. Wtedy zachowaie wydaje sie niemal automatyczne, jakby nie dany człowiek za nie odpowiadał. Niektórzy, by nie myśleć o tym, co robią, rozpraszają swoją uwagę na różne sposoby („by zagłuszyć myśli, które w przeciwnym wypadku zmusiłyby mnie do stawienia czoła tej sytuacji”).

Niektórzy tak bardzo wstydzą się swojego zachowania, że zadają sobie bardzo wiele trudu, by je ukryć przed innymi.

Natomiast tym, co różnicuje napadowe objadanie się od zwykłego przejedzenia, jest utrata kontroli. Utratę tą można doświadczać na różne sposoby: niektórzy odczuwają ją jeszcze nim zaczną jeść, a inni tracą kontrolę od chwili rozpoczęcia posiłku. Uczucie to może się też pojawiać nagle, wraz ze świadomością, że ilość zjedzonego pożywienia była zbyt duża. Utrata kontroli przejawia się też w taki sposób, że nie można przestać jeść nawet, gdy coś przerywa posiłek (wtedy tylko na chwilę powstrzymują się od jedzenia, by po chwili powrócić do przerwanej czynności).

„Po wszystkim czuję przerażenie i złość. Moje uczucia są w większości zdominowane przez strach (…) ile mogę przytyć. Ogarnia mnie wściekłość na siebie za to, że znowu do tego dopuściłem. (…) nienawidzę siebie.”

„Najgorsze w napadowym objadaniu się jest oczekiwanie na ustąpienie jego skutków. Nie cierpię tego uczucia bezsilności. Czasem myślę, że mogłabym dosłownie rozpruć sobie żołądek i wyciągnąć (…) stamtąd ten syf, tak wielką czuję do siebie odrazę. Pozostają mi tylko środki przeczyszczające”.

Źródło: „Jak pokonać objadanie się” Ch. Fairburn

Autor: Elżbieta Wojnar-Mróz

Kilka słów o zaburzeniach odżywiania

Większość z nas słyszała o anoreksji albo bulimii. To pierwsze skojarzenia dotyczące zaburzeń odżywiania. Oprócz nich, wyróżnia się jeszcze napadowe objadanie (tzw. BED, binge eating disorder). Większość pacjentów z zaburzeniami odżywiania przykłąda nadmierne znaczenie do kształtu i wagi ciała – w odróżnieniu od braku satysfakcji z wyglądu, co występuje dość często u reszty populacji.

W anoreksji waga pacjentek specjalnie utrzymywana jest dużo poniżej normalnej. Pacjentki te obawiają się przytycia i mogą ‘czuć się grubo’; istnieje tutaj podgrupa pacjentek, które objadają się i wymiotują. Z kolei w bulimii po częstych napadach objadania występują nieodpowiednie zachowania kompensujące (prowokowanie wymiotów, poszczenie, intensywne ćwiczenia fizyczne). Samoocena w bulimii jest zazwyczaj bardzo związana z kształtem i wagą ciała.

Większość osób cierpiących na zaburzenia odżywiania na przestrzeni swojego życia migruje pomiędzy anoreksją a bulimią, tzn. że czasami podejmują działania charakterystyczne dla jednej diagnozy, a czasem dla drugiej. Dodatkowo większość pacjentów (ok. 65% zgłaszających się na terapię) nie spełnia wszystkich kryteriów diagnostycznych dla anoreksji lub bulimii, ale obecne są wyraźne cechy tych zaburzeń. Mówimy wtedy o diagnozie NOS (nietypowe zaburzenie odżywiania). Dlatego też w pracy z zaburzeniami odżywiania przyjmuje się model transdiagnostyczny. Świadczyć to może o podobnych mechanizmach leżących u podstaw różnych typów zaburzeń odżywiania.

By mówić o anoreksji konieczna jest znaczna niedowaga, na której osiągnięciu bardzo zależy danej osobie. Problematyczna jest dla takiego pacjenta perspektywa przybrania na wadze i ewentualna otyłość, a nie jej niedowaga. Dlatego często mimo realnie niskiej wagi, pacjenci postrzegają siebie jako „grubych”. Z kolei to, jak się odżywiają jest motywowane „nieustanną pogonią za szczupłą figurą”. Dotyka ona głównie nastoletnie dziewczyny i młode kobiety, al 1 na 10 przypadków dotyka mężczyzn. Oprócz niedojadania, strategią na osiągnięcie niskiej wagi bywają intensywne ćwiczenia fizyczne. Niektórzy się poszczą. Czasami w przebiegu anoreksji obserwuje się też subiektywne napady objadania (z reguły postronny obserwator nie oceniłby nawet danego posiłku w kategorii objadania, ale pacjent tak je przeżywa), po których następuje przeczyszczanie (za pomocą wywoływania wymiotów, środków przeczyszczających, moczopędnych). Dlatego diagnozując anoreksję wyróżnić można dwie jej postacie:

  1. ograniczającą
  2. z napadami objadania/przeczyszczaniem się

Z kolei by mówić o bulimii konieczne są nawracające napady objadania, którym towarzyszy poczucie utraty kontroli. Dodatkowo występuje przynajmniej jedna skrajna metoda kontrolowania wagi (np. prowokowanie wymiotów, stosowanie środków przeczyszczających, intensywne ćwiczenia, ekstremalna dieta). Podobnie jak w anoreksji samoocena jest w bardzo dużym stopniu uzależniona od wagi i figury. Wykracza to poza zwykłe poczucie, że jest się grubym lub nieszczęśliwym z powodu własnego wyglądu. Nawyki żywieniowe ludzi cierpiących na bulimię są chaotyczne – wszyscy mają obiektywne napady objadania się, jednak napadom tym towarzyszą usilne próby ograniczenia jedzenia – w wielu sytuacjach odżywiają się tak, jak anorektycy.

Dlatego jeśli by się dokładnie przyjrzeć kryteriom diagnostycznym tych dwóch typów zaburzeń odżywiania, okazuje się, że jedynym elementem różnicującym jest waga obniżona o min. 15% w stosunku do normy. Dzieje się tak w anoreksji.

BED charakteryzuje się napadami objadania, po których nie następują zachowana kompensujące, a obawy dotyczące kształtu i wagi ciała nie są podstawową cechą. Ale o tym za kilka dni….

 

Źródło: „Jak pokonać objadanie się” Ch. Fairburn

Autor: Elżbieta Wojnar-Mróz

Leki w chorobie dwubiegunowej – czy potrzebne?

Oto kilka podstawowych faktów dotyczących leczenia farmakologicznego zaburzeń afektywnych dwubiegunowych (CHAD):

Fakt 1: Leki są konieczne, by w pełni opanować objawy tej choroby i zapobiegać jej nawrotom po remisji. Potwierdzone to zostało wieloma badaniami – pacjenci lepiej funkcjonują pod wpływem leków niż bez nich.

Fakt 2: Większość osób cierpiących na CHAD nie lubi przyjmować leków. Na jakiś czas odstawiają leki całkowicie, przyjmują je mniej systematycznie lub samowolnie zmieniają sposób i pory dawkowania, by je lepiej tolerować.

Fakt 3: Większość leków stosowanych w leczeniu objawów CHAD działa jedynie wtedy, gdy przyjmujemy je niezwykle systematycznie w dawkach na tyle dużych, by odniosły pozytywny skutek. Oznacza to, że niezależnie od tego jakie mamy samopoczucie, to koniecznie jest zażywanie leków. Pacjenci przyjmują leki, by opanować objawy, zapobiec nawrotom manii albo depresji, ale nie naprawiają organicznej przyczyny choroby – to tak jak z cukrzycą. Oznacza to, że farmakoterapia w CHAD trwa przez całe życie – niezależnie od intensywności objawów!

Fakt 4: W codziennym przyjmowaniu leków chodzi też o to, że musimy zaakceptować los, z jakim przyszło się mierzyć. Często obserwuje się u pacjentów zmęczenie ciągłymi zmaganiami z objawami, z lekarzami. Podąża za tym chęć odzyskania równowagi w życiu, ale nie zawsze przekłada się to na łatwość w zaakceptowaniu faktu choroby.

Fakt 5: Różnym pacjentom pomagają różne leki. Nie zawsze można przewidzieć, czy konkretny lek w danym przypadku będzie skuteczny. Dlatego też niewielu pacjentów trafia na właściwą dla siebie kombinację leków za pierwszym razem. Metoda prób i błędów wymaga dużej cierpliwości – w dłuższej perspektywie się opłaca, ale wątpliwości są naturalną rzeczą.

Fakt 6: Jeśli odstawiamy leki, to narażamy się na duże ryzyko nawrotu objawów i konsekwencje głębokiej depresji bądź silnej manii. Częstą przyczyną nawrotów CHAD jest przerwanie farmakoterapii. Czasem objawy wracają natychmiast, a czasem dopiero po pewnym czasie.

Źródło: M. Ramirez Basco „Zaburzenia afektywne dwubiegunowe”

Autor: Elżbieta Wojnar-Mróz

Kiedy martwienie się jest pomocne?

Wiele osób zgadza się ze stwierdzeniem, że martwienie się jest bezużyteczne, a czasem nawet destrukcyjne. Mamy jednak też szereg przykładów dotyczących tego, co się dzieje, kiedy nie „martwimy się o przyszłość” i w efekcie jest nieprzygotowany na kłopoty, które mogły być do przewidzenia.

Gdzie więc przebiega granica między konstruktywnym i niekonstruktywnym martwieniem się?

JAŁOWE ZAMARTWIANIE OWOCNE ZAMARTWIANIE
Skupianie na odległych scenariuszach wydarzeń typu „A co będzie, jeśli…?” Skupianie się na bliższych w czasie, realnych problemach
Skupianie się na wyobrażonych problemach, nad którymi nie panujemy i na które mamy niewielki wpływ Skupianie się na rzeczywiście zbliżających się problemach, nad którymi możemy jakoś zapanować albo mieć na nie wpływ
Skłonność do skupiania się na tym, jak przygnębieni będziemy, jeżeli to, czym się martwimy, rzeczywiście nastąpi Większe skupianie się na rozwiązaniu problemu wywołującego zmartwienie
Nieprzyjmowanie żadnego rozwiązania problemu wywołującego zmartwienie, bo żadne nie może być skuteczne Możliwość wypróbowania i oceny niezupełnie doskonałych rozwiązań problemu wywołującego zmartwienie
Nieustępliwe dążenie do poczucia bezpieczeństwa i pewności co do wyobrażonych następstw Gotowość do podejmowania rozsądnego ryzyka i znoszenia niepewności
Bardzo zawężone i nadmiernie skupianie się na wyobrażonym zagrożeniu albo najgorszym możliwym scenariuszu wydarzeń (tzw. katastrofizacja) Obszerniejsze, bardziej zrównoważone uwzględnianie wszystkich aspektów problemu wywołującego zmartwienie; zdolność dostrzegania pozytywnych, negatywnych albo nieszkodliwych aspektów sytuacji
Poczucie bezradność i niemożności poradzenia sobie z sytuacją martwienia się Większe zaufanie do własnych możliwości poradzenia sobie z sytuacją martwienia się
Silny lęk lub przygnębienie Słaby lęk lub przygnębienie

Źródło: „Zaburzenia lękowe” D. Clark, A. Beck

O martwieniu się kilka słów – cz.2

Kilka dni temu zastanawialiśmy się nad tym, co sprawia, że całkowicie naturalny proces martwienia się w pewnym momencie zaczyna przeszkadzać w funkcjonowaniu. Wyodrębniliśmy kilka czynników przyczyniających się do utrzymywania zamartwień.

Dziś idąc dalej tym tropem chciałam przytoczyć przykład, którym posługuje się D. Clark i A. Beck w książce pt. „Zaburzenia lękowe”.

Gdyby sobie wyobrazić, że pracujemy w firmie, która ,a duże trudności finansowe i z tego powodu zwolniła wielu pracowników, to zupełnie naturalną i realistyczną rzeczą jest myślenie: „Czy będę następny? Czy ja też stracę pracę?” Ale od sposobu, w jaki będziemy myśleć o tej sytuacji, zależy czy normalne martwienie przekształci się w trudny do opanowania stan zamartwienia. Gdyby przełożyć czynniki, o których ostatnio pisałam, na sposób analizy tej sytuacji, to mogłoby to wyglądać jak poniżej.

Może zaczniesz od katastrofizowania, myśląc tylko o 20% osób, które zostały zwolnione, pomijając tych, którzy nadal pracują. Może trudno jest Ci uznać, że przyszłość jest niepewna i nie da się jej poznać, że zarówno korzystne jak i niepomyślne wydarzenia zachodzą niezależnie od nas i nie mamy możliwości ich przewidzenia. Można też nieustannie powtarzać sobie, że nienawidzę ryzyka, a w efekcie bez końca będziesz myśleć o tym, jak poradzisz sobie bez pracy. Jest duża szansa, że wszystkie pomysły, na które wpadniesz, wydadzą ci się przerażające i niezadowalające. Tym większa jest wtedy szansa, że nadal będziesz o tym myśleć. Równolegle, bardzo starasz się nie martwić, ale nie można przestać, a to zaczyna jeszcze bardziej niepokoić i zniechęcać. Często pojawia się przekonanie, że należy martwić się możliwością utraty pracy, by być przygotowanym na najgorsze (by nie dać się zaskoczyć). Ale zmartwienie nie ustępuje i zaczyna mu jeszcze towarzyszyć niepokój o to, jak wpływa na zdrowie i sprawność w pracy. Martwisz się, że tak bardzo będziesz się martwił, że zamartwianie doprowadzi do tego, czego najbardziej obawiasz się – do utraty pracy. I tak grzęźniesz w patologicznym procesie martwienia się.

Terapia poznawcza jest więc w dużej mierze ukierunkowana na główne cechy procesu martwienia się, które go nasilają. Głównym celem jest nauczenie się rozmaitych strategii zmierzających do lepszego panowania nad zamartwianiem.

Źródło: David A. Clark, Aaron T. Beck „Zaburzenia lękowe. Podręcznik z ćwiczeniami opartymi na terapii poznawczo-behawioralnej”

Autor: Elżbieta Wojnar-Mróz

Ta strona używa ciasteczek (cookies) dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close